Logo PSRP
RETINA 3(9)/2002
BIULETYN   POLSKIEGO   STOWARZYSZENIA
RETINITIS   PIGMENTOSA

W numerze:

Słowo wstępne
Początek drugiej kadencji
Zespół Ushera, rozpoznanie - badania - prognozowanie - profilaktyka - historia
Pochodne witaminy A w terapii RP; Luteina i zeaksantyna
Komórki macierzyste - doniesienia
Felieton - KĄTEM OKA - "Siła impresji"
Przez zamarzniętą szybę
Lupy powiększające - co warto o nich wiedzieć
Kolory ułatwiające orientację zamiast wszechobecnych szarości
Na skróty
Deklaracja członkowska PSRP


Słowo wstępne

Długo trwało, zanim ukazał się ten numer „Retiny". W dużej mierze było to spowodowane brakiem ważnych i doniosłych osiągnięć medycyny i nauki w dziedzinie leczenia chorób siatkówki. Zeszły rok był pod tym względem znacznie bogatszy i informacji wówczas było dość, by wydawać nasz biuletyn co trzy miesiące. Teraz naukowcy w pocie czoła pracują nad rozwiązaniem problemów, które pojawiły się w wyniku tych odkryć. Szukają kolejnych genów odpowiedzialnych za choroby, sposobów na pobudzanie komórek macierzystych, czy też nad lepszą sztuczną siatkówką. No cóż - nemo sapiens, nisi patiens.
W tym numerze piszemy sporo o farmaceutykach. Nadal nie ma lekarstwa na retinitis pigmentosa czy AMD, ale pojawiło się sporo informacji na temat wykorzystania witamin, prowitamin i białek w terapiach zachowawczych. Proszę o staranne czytanie tych doniesień, by nie stosować leków w sposób nieprzemyślany. Czasem efekt może być odwrotny od zamierzonego; tak jest np. w przypadku witaminy A. Nadal naukowcy zalecają zażywanie luteiny, która jest jednak w Polsce praktycznie niedostępna. Bez problemu można ją kupić, np. w USA i to za bardzo małe pieniądze. Kto więc ma takie możliwości - niech zażywa.
Zachęcam także do przeczytania dwóch artykułów na temat Zespołu Ushera - mało znanej odmianie zespołu chorobowego powiązanej ze zwyrodnieniem siatkówki. Niestrudzony Piotr S. Król przygotował dla nas także obszerne opracowanie na temat pomocy optycznych, przede wszystkim wszelkiego rodzaju lup. Każdy, kto ma zamiar kupić w najbliższym czasie lupę powinien się zapoznać z tym tekstem, bo są w nim zawarte zarówno podstawy teoretyczne, jak i porady praktyczne, a nawet przykładowe ceny.
Na początku lipca w Owińskach koło Poznania odbyło się ważne spotkanie Polskiego Stowarzyszenia Retinitis Pigmentosa. Zgodnie ze statutem zwołano Walne Zgromadzenie Członków, podczas którego dokonano skwitowania działalności Zarządu i wyboru nowych władz PSRP. O szczegółach możecie przeczytać w krótkim tekście Małgorzaty Pacholec, która została ponownie wybrana na stanowisko prezesa. Skład Zarządu i Komisji Rewizyjnej zmienił się, więc warto poznać nazwiska osób w nich zasiadających. Nasze Stowarzyszenie okrzepło już i stale rośnie liczebnie. Wiedza dostarczana przez nas jest coraz powszechniejsza, choć nadal jest wiele do zrobienia. W 2003 r. planujemy zorganizować duże seminarium wzorowane na tym, które odbyło się trzy lata wcześniej w Konstancinie. Naszym głównym celem jest wszak szerzenie wiedzy wśród lekarzy i osób chorych.
Na koniec zapraszam - jak zwykle - do współpracy w tworzeniu „Retiny". Wiem, że wielu z Was ma ciekawe rzeczy do przekazania - o swoim życiu, problemach i sposobach ich rozwiązywania. Podzielcie się nimi z innymi. Oni mają takie same kłopoty i nikt Was lepiej nie zrozumie... Nie jest nas dużo, więc musimy się trzymać razem i pomagać sobie nawzajem. Po to mamy nasze Stowarzyszenie.

Jacek Zadrożny
Redaktor Naczelny


Powrót

Początek drugiej kadencji
Małgorzata Pacholec

W dniu 7 lipca 2002 roku w Owińskach odbyło się Walne Zgromadzenie członków Polskiego Stowarzyszenia Retinitis Pigmentosa, w czasie którego dokonano wyboru nowych władz na drugą kadencję. A oto ich skład:
Wybory upłynęły w bardzo życzliwej atmosferze, sprawnie i konstruktywnie. Uczestniczący w Zgromadzeniu członkowie dali wyraz uznania dla pracy ustępującego Zarządu udzielając mu absolutorium i dziękując wszystkim pracującym we władzach Stowarzyszenia kolegom.
Po wyborach odbyła się dyskusja na temat przyszłej działalności Stowarzyszenia. Uznano, że istnieje duża potrzeba organizacji spotkań integracyjnych w różnych miejscach Polski, tak aby mogli w nich uczestniczyć ludzie, którym trudno jest wybrać się w daleką podróż. Nowe władze będą dążyć do zorganizowania w przyszłym roku seminarium z udziałem lekarzy i innych specjalistów. Realizacja tego przedsięwzięcia uzależniona jest oczywiście od możliwości finansowych Stowarzyszenia i wymagać będzie od Zarządu dużej aktywności w zakresie poszukiwania środków. Szacujemy, że przedsięwzięcie to kosztować będzie około 20.000 zł.
Walne Zgromadzenie zdecydowało nie podnosić wysokości rocznej składki członkowskiej, Przypominamy, że wynosi ona 30 zł i każdy pełnoletni członek PSRP zobowiązany jest do systematycznego dokonywania wpłat.
Z uwagi na fakt, że wśród naszych członków wciąż są osoby zalegające z opłatami, Walne Zgromadzenie podjęło uchwałę zobowiązującą Zarząd do poinformowania tych osób o konieczności uregulowania zaległości do końca 2002 r. Jednocześnie Zarząd został upoważniony do ewentualnego umorzenia zaległości, lecz jedynie w umotywowanych indywidualnych przypadkach.
Spotkanie w Owińskach trwało 2 dni i wzięło w nim udział łącznie z przewodnikami około 80 osób. W dniu poprzedzającym wybory, tj. 6 lipca odbyło się spotkanie informacyjne na tematy związane z retinitis pigmentosa, oraz ognisko integrujące uczestników.
W drugim dniu, poza wyborami, odbyła się prezentacja sprzętu komputerowego znajdującego się w ofercie firmy Harpo.
W imieniu własnym oraz koleżanek i kolegów wybranych do władz PSRP pragnę jeszcze raz podziękować za okazane nam zaufanie i zapewnić, że wszyscy traktujemy je jako zobowiązanie do dalszej pracy.

Powrót

Zespół Ushera
rozpoznanie - badania - prognozowanie - profilaktyka
Piotr S. Król

Co to jest Zespół Ushera?

Zespół Ushera (Usher Syndrome) jest schorzeniem dziedziczonym autosomalnie recesywnie. Charakteryzuje się głównie: uszkodzeniem słuchu typu odbiorczego oraz zwyrodnieniem barwnikowym siatkówki (retinitis pigmentosa). Oprócz tego mogą występować jeszcze inne, poważne zaburzenia.
Obecnie rozróżnia się cztery typy choroby:
Charakterystyczna jest w tej chorobie nasilona kumulacja lipidów w siatkówce i aparacie Cortiego. Opisywane są także przypadki zaburzeń struktury mikrotubul rzęsek fotoreceptorów, komórek rzęskowych nosa oraz plemników.
Należy wyraźnie zaznaczyć, że występowanie jednocześnie dwóch symptomów: schorzenia siatkówki i ubytku słuchu, nie jest jednoznaczne z wystąpieniem Zespołu Ushera. Połączenie tych dwóch schorzeń występuje dosyć często w innych rodzajach zespołów chorobowych.
Aby jednoznacznie zdiagnozować Zespół Ushera, konieczne jest przeprowadzenie bardzo dokładnych badań genetycznych. Umożliwiają to nowoczesne techniki cytogenetyczne i molekularne, identyfikujące nosicieli chorób genetycznie uwarunkowanych. Dzięki nim możliwe są także: weryfikacja rozpoznania klinicznego oraz diagnostyka prenatalna.

Jaka jest szansa zachorowania na Zespół Ushera?

Badania molekularno-genetyczne, prowadzone wśród rodzin obciążonych Zespołem Ushera, umożliwiły dotychczas zlokalizowanie siedmiu mutacji genowych (uwaga autora - informacja ta dotyczy połowy 2002 roku), warunkujących rozwój tego schorzenia. Ocenia się, że 1 osoba na 70 jest nosicielem genu powodującego ten Zespół. Aby zachorować, konieczne jest otrzymanie zmutowanych genów zarówno od matki, jak i od ojca (szansa 1:4). W wypadku otrzymania tego genu od jednego z rodziców, nie choruje się, lecz można stać się nosicielem (szansa 2:4). Możliwe kombinacje przedstawia diagram.

Schemat możliwych kombinacji genowych w Zespole Ushera

Przeważnie rodzice dowiadują się, że są nosicielami choroby dziedziczonej recesywnie przy rozpoznaniu schorzenia u pierwszego dziecka. Mimo, że prawdopodobieństwo narodzin chorego dziecka wynosi w tym wypadku 25 procent, często okazuje się, że ryzyko to jest bardzo duże. Każde kolejne dziecko może być chore, gdyż - jak mówi stare porzekadło - „los nie zna pamięci".
Częstotliwość występowania zachorowań recesywnych (w tym też Zespołu Ushera), uzależniona jest ściśle od współczynnika spokrewnienia danej populacji. W hermetycznych, małych środowiskach, gdzie występują liczne małżeństwa tzw. „dalekiego spokrewnienia", szansa wystąpienia tego typu zaburzeń genetycznych jest znaczna.
W miarę postępujących przemian kulturowych i spadku przeciętnego współczynnika spokrewnienia, zmniejsza się radykalnie częstość występowania chorób recesywnych.

Rozpoznanie, szanse leczenia, profilaktyka

Na świecie prowadzone są prace nad precyzyjnym określeniem mutacji genowych odpowiedzialnych za Zespół Ushera. Przewiduję się, iż szybki rozwój genetyki molekularnej umożliwi w najbliższej przyszłości przeprowadzanie bardzo precyzyjnych badań genotypu każdego człowieka. W ten sposób można będzie przewidzieć, czy przyszli rodzice są, czy też nie, nosicielami genów, które w określonej kombinacji mogą być odpowiedzialne za m.in. schorzenie recesywne swojego dziecka, jak to ma miejsce w Zespole Ushera.
Dzisiejsza medycyna nie zna skutecznych metod leczenia ludzi chorych na ten zespół. Rozwiązania dotyczące powstrzymania degeneracji siatkówki retinitis pigmentosa, będą miały prawdopodobnie zastosowanie także w Zespole Ushera (przeszczepy, leki powstrzymujące utratę wzroku, inżynieria genetyczna, itd.). Należy pilnie śledzić postęp medycyny w tym zakresie, szczególnie genetyki molekularnej.
Pozostałe schorzenia wchodzące w skład tego syndromu (utrata słuchu, poważne zaburzenia neurologiczne itd) wymagają badań naukowców także z innych specjalności. W tego typu zespołach największym problemem jest nałożenie się bardzo wielu złożonych schorzeń, z którymi medycyna musi się uporać.
Dlatego też tak ogromną wagę przykłada się obecnie do zapobiegania tej chorobie. Wiedza przyszłych rodziców, co do możliwości ewentualnego wystąpienia schorzenia dziedzicznego u dziecka, stwarza szansę świadomego wyboru, w miejsce „ruletki szczęścia". Być może, w niedalekiej już przyszłości, inżynieria genetyczna będzie w stanie leczyć takie zmutowane geny już „w zarodku” (genetyka prenatalna), przed narodzinami dziecka?

Opieka nad dzieckiem chorym na Zespół Ushera

Wczesne rozpoznanie tego schorzenia jest łatwiejsze, niż to ma miejsce w wypadku diagnozowania zwyrodnienia barwnikowego siatkówki (RP). Każde dziecko, które ma uszkodzenie słuchu typu odbiorczego, powinno być zbadane pod kątem ewentualnego wystąpienia Zespołu Ushera (w wypadku samego RP, objawy mogą być wychwycone często dopiero w drugiej lub nawet w trzeciej dekadzie życia). Tym bardziej, że obok zaburzeń słuchu i wzroku mogą występować również inne, bardzo poważne schorzenia, mające wpływ na dalszy rozwój dziecka.
Dziecko z Zespołem Ushera wymaga szczególnie troskliwej opieki specjalistycznej już od samego początku rozwoju. Dotyczy to zarówno opieki medycznej, psychologicznej, jak i oświatowej oraz socjalnej.
Na świecie prowadzone są ośrodki, zajmujące się tego typu dziećmi, jak choćby słynny Boys Town National Research Hospital w North w stanie Omaha w USA (adres internetowy zamieszczony został na końcu artykułu). W tym ośrodku - w roku 1998 - grupa lekarzy pod kierunkiem dr. Kimberlinga zidentyfikowała gen odpowiedzialny za Zespół Ushera Typ II - USH2A. W Europie bardzo zaawansowane badania prowadzone są przez grupę naukowców kierowaną przez prof. Petit w Instytucie Pasteura we Francji.
Powoli rysują się nadzieje na pełne rozpoznanie tej choroby. Niepokojące są natomiast ostatnie doniesienia o odkryciu kolejnych mutacji genetycznych Zespołu Ushera, wynikających prawdopodobnie z ogólnoświatowej migracji ludności i tworzenia się nowych „mieszanek genetycznych". Jak widać globalizacja ma swoje, całkiem nieoczekiwane, negatywne strony.
Jednak w dużych aglomeracjach, w wypadku schorzeń dziedziczonych recesywnie, szansa zachorowania jest o całe niebo mniejsza niż w małych, hermetycznie zamkniętych społecznościach, szczególnie tam, gdzie występuje wiele małżeństw spokrewnionych.

Źródła: 1. „What is Usher Syndrome?", Genetics Department, BTN Research Hospital,
adres internetowy: www.boystown.org/Btnrh/genetics/usher.htm
2. „Badania molekularno-genetyczne i prognozowanie w rodzinach obciążonych zespołem Ushera", M. Krajewski, W. Skowroński, A. Salata, Klinika Okulistyczna Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej w Warszawie, Kw. Medyczny „Okulistyka” Wyd. specjalne, W-wa 1999


Historia Zespołu Ushera

Na początku XIX wieku jeden z irlandzkich lekarzy okulistów stwierdził, iż upośledzenie słuchu może mieć podłoże dziedziczne.
W następnych latach zaczęły pojawiać się publikacje potwierdzające, iż głuchota jest w licznych przypadkach połączona z innymi schorzeniami, np. chorobami oczu, upośledzeniem umysłowym, itd.
W roku 1858 niemiecki okulista Graefe, poinformował o przypadku jednego z pacjentów, cierpiącego jednocześnie na całkowitą głuchotę oraz barwnikowe zwyrodnienie siatkówki (RP), którego czterech krewnych miało ten sam zespół chorobowy (syndrom). Zaznaczył, że warto by było zbadać, czy uszkodzenie warstwy pigmentowej w siatkówce oka jest współzależne z uszkodzeniem nerwu słuchowego. Wysunął przypuszczenie o występowaniu w obu przypadkach tej samej przyczyny i zwrócił uwagę, iż prawdopodobnie chodzi tutaj o chorobę dziedziczną.
W latach 1861-1880 przeprowadzono dalsze badania na dużej grupie pacjentów chorujących na retinitis pigmentosa oraz mających głębokie zaburzenia słuchu. Potwierdzano tezę, iż syndrom ten występuje przeważnie w rodzinach, gdzie ma się do czynienia z małżeństwami bliskiego i dalszego pokrewieństwa.
Chociaż o wynikach badań nad tym syndromem i jego uwarunkowaniach dziedzicznych donosiło wielu medyków, został on ostatecznie nazwany imieniem angielskiego lekarza okulisty C. H. Ushera, chociaż wspomniał on tylko w jednej ze swoich publikacji w roku 1916 o wystąpieniu u jego 69 pacjentów z Retinitis Pigmentosa także uszkodzenia słuchu. Nie wspomniał on o żadnych dalszych znaczących badaniach naukowych w tym zakresie. Następnie, w roku 1935, podczas jednego z odczytów, opisał jeden z zaobserwowanych przypadków i od tego czasu syndrom ten (zespół chorobowy) został nazwany jego imieniem. W aspekcie historycznym o wiele bardziej sprawiedliwa byłaby tutaj nazwa Syndrom Graefa (Zespół Graefa).
W 1931 roku wysunięto tezę, iż prawdopodobnie jest to dziedziczenie choroby autosomalnie recesywne. W 1959 roku oszacowano, iż w Szwecji występują 3 przypadki tego zespołu na 100.000 mieszkańców. W 1922 roku opisywano wiele odmian tej choroby, ale już w 1959 r. uszeregowano dwa główne typy Zespołu Ushera. W 1977 r., opierając się na klinicznych wynikach badań, opisano jego 3 typy - Usher 1, 2, 3 (uwaga autora tłumaczenia - niektóre źródła wymieniają jeszcze czwarty typ, jak np. w artykule: „Badania molekularno-genetyczne i prognozowanie w rodzinach obciążonych zespołem Ushera” autorstwa M. Krajewskiego, W. Skowrońskiego, A. Salaty, z Kliniki Okulistycznej Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej w Warszawie, opublikowanym w Kwartalniku Medycznym „Okulistyka” Wyd. specjalne z 1999 r.; natomiast wiele ośrodków naukowych dalej pozostaje przy klasyfikacji trzech typów tego zespołu).
Prace nad rozszyfrowaniem genów odpowiedzialnych za występowanie Zespołu Ushera rozpoczęły się w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. W 1992 roku rozpoznany został pierwszy z nich - USH 1A w chromosomie 14. W niedługim czasie przyszły następne sukcesy - rozpoznanie genów: 1B do 1F, 2A i 2B oraz 3A.
W 1995 roku wydana została wspólna publikacja dwóch ww. ośrodków naukowych: Instytutu Pasteura z Francji (prof. Petit) oraz Boys Town National Research Hospital z Omaha w USA (prof. Kimberling) opisująca proteinę myosin 7A współzależną z genem Usher 1B.
Od 1998 roku rozpoznana jest już następna proteina, kodowana przez gen Usher 2A. W wyniku tego, opracowane zostały podstawy do pełnego rozpoznania mechanizmów wywołujących Zespół Ushera zarówno typu 1B, jak i 2A. I tak np. w latach 1997-1999 opisany został mechanizm wywołujący degenerację fotoreceptorów w siatkówce oka, powiązany z proteiną myosin 7A.
Aktualnie główna uwaga naukowców skierowana jest w stronę rozpoznania poszczególnych podgrup (alleli) genów i ich klinicznego oddziaływania na przebieg choroby. Wiadomo już np., iż jeden z nieprawidłowych alleli występujący w genie USH 1B powoduję zakłócenia w organach odpowiedzialnych za zmysł równowagi. W najbliższym czasie oczekiwane są pierwsze próby terapeutyczne.

Źródło: Quelle: Augen-Blick 09/2001

Powrót

Pochodne witaminy A w terapii RP
Luteina i zeaksantyna
tłum. i oprac. Beata Brzezińska

Wstępne obserwacje

Berson i współpracownicy w 1993 r. ogłosili, że postęp wielu form retinitis pigmentosa mógłby być spowolniony przez podawanie 15000 jednostek witaminy A dziennie. Rezultaty badań były chwalone, ale także krytykowane przez niektórych autorów. Wyniki dyskusji prowadzonej przez lata jak i obecne badania prowadzą do konkluzji, że witamina A (palmitynian wit. A) może być polecany pacjentom aczkolwiek nie jest niezbędny i konieczny. W świetle nowych osiągnięć naukowcy z Clinical Issues of Scientific Committee of Pro Retina Deutschland wciąż usiłują odpowiedzieć na to pytanie. Od czasów publikacji zaleceń i rekomendacji witaminy A w 1995 roku (Zrenner i wsp.) zostały dostrzeżone dwa nowe aspekty.

Wybiórczy efekt na myszach

Przewidywano różny efekt działania witaminy A w różnych grupach pacjentów. Potwierdzono te przypuszczenia porównując wyniki badań eksperymentalnych na myszach. Li i współpracownicy badali geny myszy karmionych witaminą A i wykazali specyficzną mutację dominującą w molekule rodopsyny kodującej 17 ( T17M) występującej w jednej grupie badanej, zaś w drugiej grupie badanej mutację w kodzie 347 (P347S) - takim jaki występuje u człowieka. U myszy z T17M karmionej przez 4 miesiące witaminą A struktura fotoreceptorów siatkówki była zdecydowanie lepiej zachowana i fale a i b w elektroretinogramie wyraźnie większe niż te u myszy T17M, która nie była karmiona witaminą A. Takiego pozytywnego efektu nie znaleziono u myszy P347S. Świadczy to o tym, że pozytywny efekt działania witaminy A jest możliwy u ściśle określonej podgrupy wrodzonych chorób siatkówki. W związku z tym nie można jasno stwierdzić, u których pacjentów stosowanie witaminy A przyniesie korzyść.

Bezpieczeństwo

Przypuszczenie, że terapia witaminą A może wywierać długotrwały negatywny efekt zostało wyeliminowane w badaniach na dorosłych z retinitis pigmentosa przez Sibulesky i wsp. w 1999 r. Zdrowi pacjenci z retinitis pigmentosa w wieku 18-54 lat z poziomem witaminy A w surowicy nie przekraczającym górnego limitu 10ug/dl przyjmujących 15 000 IE palmitynianu witaminy A dziennie nie wykazywali żadnego toksycznego efektu w ciągu 12 lat. Kobiety w ciąży powinny jednak unikać kuracji witaminą A.
Znaczenie oddziaływania witaminy A w degeneracji siatkówki będzie coraz bardziej wnikliwie badane (zob. Seeliger i Biesalski, 2001). Jakkolwiek nie ma jeszcze teoretycznych podstaw suplementacji witaminą A.

Podsumowanie

Obecne rozważania nad efektami i bezpieczeństwem suplementacji witaminy A potwierdzają , że w niektórych formach RP można pozytywnie wpływać na powstrzymanie rozwoju choroby bez objawów ubocznych. Istnieją przeciwwskazania dla kobiet w ciąży oraz osób cierpiących na schorzenia wątroby.
Nie ma badań dotyczących stosowania witaminy A u dzieci. Pacjenci obecnie nie przyjmujący witaminy A nie powinni obawiać się, że mogą przeoczyć istotną formę leczenia, ponieważ nie można ściśle ustalić w których przypadkach przyjmowanie witaminy A jest korzystne.

Rekomendacje

Naukowcy z Clinical Issues of Scientific Committee of Pro Retina Deutschland zweryfikowali rekomendacje z 1995 roku (Zrenner i wsp.) i zaproponowali kilka zmian. Rekomendacje te są prezentowane poniżej w nowej formie.
Regularne przyjmowanie witaminy A jest nadal brane pod uwagę, chociaż mogą występować efekty uboczne. Efekty działania witaminy A mogą zależeć od genetycznej postaci RP i mogą w pewnych przypadkach działać odwrotnie.
Pacjenci z RP powinni skonsultować się z okulistą przed rozpoczęciem kuracji witaminą A. Badania Bersona i wsp. skupiają się głównie na najczęstszej formie RP i Syndromie Uschera II, ale nie dotyczą nietypowych form, takich jak dystrofia plamki czy AMD.
Podczas terapii witaminą A, poziom witaminy A i czynność wątroby powinny być kontrolowane. Powinno się kontrolować nie tylko poziom Retinolu ale także stosunek Retinolu do kompleksu Retinol-białko (RBP). Najlepiej byłoby oceniać poziom Retinylester w surowicy, ale to jest możliwe tylko w kilku specjalistycznych instytutach. Pacjent z wysokim poziomem Retinolu we krwi (1mg/l) lub ze schorzeniami wątroby nie powinien przyjmować witaminy A lub zredukować dawkę po konsultacji z lekarzem.
Dzienna dawka nie powinna przekraczać 15000 IE (palmitynian). W/w dawka została ustalona na podstawie badań Bersona i wsp.
Szczególną uwagę należy zwrócić na dzieci, u których stosuje się witaminę A w dawce około 10000 IE, przy której potencjalny efekt uboczny nie był jeszcze badany. Powinno się stosować witaminę A u dzieci, a jej dawka powinna być funkcją wagi ciała. Kobiety, które mogą być w ciąży, nie powinny przyjmować witaminy A.
Pacjenci z RP powinni informować swoich lekarzy, czy aktualnie przyjmują inne lekarstwa. Powinno się unikać nadmiernego spożywania alkoholu. Całkowita abstynencja nie jest konieczna.
Żadna inna forma witaminy A (beta karoten np. w marchewce) nie powinna być spożywana. Beta-karoten nie jest formą alternatywną, ponieważ nie jest wchłaniany w ten sam sposób co palmitynian witaminy A. Z tego samego powodu alternatywne formy zdrowej żywności w sklepach lub supermarketach nie powinny być stosowane, ponieważ nie mają formy palmitynianu.
Nie tylko na początku terapii witaminą A, ale także w trakcie leczenia, poziom witaminy A we krwi, jak i funkcja wątroby i nerek powinna być sprawdzana. Każdy niepokojący objaw powinien być zgłaszany lekarzowi.
Powinny być kontrolowane podwyższone wartości we krwi (stosunek Retinol/RBP lub Retinyester we krwi), a w przypadku wykrycia terapia powinna być przerwana na pewien czas. W przypadku przedawkowania pacjent powinien natychmiast zgłosić się do lekarza.

Luteina i zeaksantyna

Co to są karotenoidy?

Luteina i zeaksantyna należą do substancji z grupy karotenoidów. Karotenoidy tworzą grupę około 600 substancji występujących naturalnie, z których beta-karoten jest najważniejszy. Beta-karoten stosunkowo łatwo przekształca się w dwie cząsteczki witaminy A i jest znany także jako prowitamina A. Witamina A (E Retinol) jest bardzo ważna dla procesu widzenia - przetwarzania sygnałów świetlnych w impulsy wzrokowe.
Z drugiej strony luteina i zeaksantyna wykazują tylko niewielką aktywność w porównaniu z witaminą A. Dla porównania beta-karoten zawarty w witaminie A 100% aktywności, zeaksantyna - 4,2%, luteina - 2,6%.
Obydwa karotenoidy - luteina i zeaksantyna zostały zidentyfikowane jako pigment siatkówki znajdujący się w Makula Lutea (plamka żółta). Zainteresowano się ostatnio tymi substancjami z tego względu, że być może pełnią one funkcję ochronną w pewnych przypadkach degeneracji siatkówki, szczególnie w AMD, czyli w zależnej od wieku degeneracji plamki żółtej.
Protekcyjny efekt działania luteiny i zeaksantyny na siatkówkę przebiega dwutorowo - obydwie substancje wiążą wolne rodniki i zmniejszają niedotlenienie (efekt antyoksydacyjny) lub absorbują energię fali światła niebieskiego i chronią przed fotochemicznym uszkodzeniem. W siatkówce luteina i zeaksantyna występują w różnych optycznych i geometrycznych formach i są wbudowane w białko. To podkreśla ścisłe zależności między tymi dwiema substancjami w procesach utleniania indukowanego światłem i procesach fotochemicznych zachodzących w siatkówce.
Luteina nie może być syntetyzowana w organizmie człowieka i dlatego musi być dostarczana z zewnątrz. Doniesienia z literatury sugerują, że luteina w białku częściowo może być zamieniana w zeaksantynę. Czy wszystkie formy mogą się przekształcać jedna w drugą - tego jeszcze nie wiadomo. Duża ilość luteiny jest obecna w warzywach, które mają ciemnozielone liście, a zeaksantyna jest głównie obecna w zbożu (patrz tabela).

Tabela - Zawartość zeaksantyny i luteiny w warzywach
(na podstawie danych US Department of Agriculture, Agricultural Research Service:
USDA - NCC:Carotinoid Database for Foods 1998
(http://www.nal.usda.gov/fnic/foodcomp/Data/car98/car98.html)

Typ warzyw zeaksantyna (mg/100g) luteina (mg/100mg)
Jarmuż 0,17 21,9
Pietruszka - 10,0
Surowy szpinak 0,33 10.0
Brokuły 0,02 1,9
Zielona sałata 0,18 1,8
Groszek 0,06 1,7
Kalafior - 1,3
Groszek zielony (strąki) 0,44 0,7
Kukurydza, zboża 0,53 0,7
Surowa marchew 0,02 0,3
Pomidory - 0,1


Badania nad luteiną i zeaksantyną

Pierwsze doniesienie na temat powiązania między zwiększoną konsumpcją owoców i warzyw a zmniejszeniem rozwoju AMD pochodzi z badań epidemiologicznych. Niektóre z tych badań dowodzą, że ludzie spożywający warzywa z dużą ilością luteiny wykazują mniejsze ryzyko rozwoju AMD w porównaniu z grupą ludzi spożywających mniejsze ilości luteiny. Jak dotychczas, badania epidemiologiczne nie są jeszcze wystarczające, aby udokumentować to powiązanie.
Badania kliniczne wykazują, że dieta bogata w szpinak, kukurydzę i zboża zwiększa zawartość pigmentu w plamce. Ten pozytywny efekt występuje w ciągu czterech tygodni od dokonania zmiany w nawykach żywieniowych i utrzymuje się kilka miesięcy po zakończeniu diety. Pigment zawarty w plamce chroni zarówno siatkówkę, jak i nabłonek barwnikowy siatkówki przed zniszczeniem przez jaskrawość subiektywnie odczuwaną.
Bone i jego współpracownicy byli w stanie wykazać u żyjących i zmarłych pacjentów z AMD znacząco niską zawartość luteiny i zeaksantyny w plamce. U w/w grupy pacjentów niska zawartość pigmentu w plamce była związana z niską zawartością luteiny i zeaksantyny, ale nie potwierdzono jej związku z destrukcją grubej warstwy pigmentu charakterystycznego dla AMD. W końcu Beatty i wsp. (2001) byli w stanie wykazać, że oko w przebiegu AMD posiada zmniejszoną zawartość pigmentu.

Zalecenia dla pacjentów

Mimo, że doniesienia dotyczące ochronnego i stymulującego działania karotenoidów nie są jeszcze dostatecznie potwierdzone, grupa naukowców z Clinical Issues of Scientific of Pro Retina w Niemczech chciałaby przedstawić zalecenia dotyczące przyjmowania luteiny i zeaksantyny:
Obecne badania nie są wystarczające, aby zalecić medykamenty zawierające luteinę i zeaksantynę bez żadnych ograniczeń i zastrzeżeń. W miarę możliwości zapotrzebowanie na te substancje powinno być pokrywane podczas przyjmowania pokarmów. W razie występowania jakichkolwiek wątpliwości należy skonsultować się z dietetykiem.
Należy wzbogacać dietę o luteinę i zeaksantynę - substancjami, które w świetle obecnej wiedzy mają wpływ na proces widzenia - tylko i wyłącznie w porozumieniu z lekarzem prowadzącym. Nie wszyscy lekarze są zorientowani w najnowszych doniesieniach, które proponują dzienną dawkę luteiny i zeaksantyny wynoszącą 6 mg. Osoby z AMD mają niższy poziom karotenoidów, więc regularne przyjmowanie tych substancji może powodować pewne objawy uboczne. Dzienna dawka 15-20mg nie powinna być przekraczana. Nie znane są efekty uboczne stosowania tych substancji u dzieci i kobiet w ciąży (nie ma takich badań i dlatego nic na ten temat nie wiadomo).
Niektóre badania wskazują na fakt, że jednoczesne palenie papierosów i przyjmowanie karotenoidów ma wpływ negatywny. Interesujące jest doniesienie, że palenie papierosów znacznie zmniejsza ilość pigmentu w plamce.

Badania AREDS

Badania dotyczące wpływu antyoksydantów i cynku na AMD były publikowane w październiku 2001 w „Archives of Ophthalmology". Podsumowując: badania wykazały, że w zaawansowanych przypadkach „suchego” AMD przyjmowanie relatywnie wysokich dawek witaminy C (500mg) i witaminy E (400 j.m.), jak również 15mg beta-karotenu, 80mg cynku i 2mg miedzi zmniejsza ryzyko rozwinięcia się „mokrego” AMD.
Wpływ luteiny i zeaksantyny nie był badany. Rodzi się pytanie, czy równoczesne przyjmowanie luteiny, zeaksantyny i substancji w/w (tj. witamina E, witamina C, beta-karoten, cynk i miedź) wywiera efekt protekcyjny, nie daje żadnych zmian czy zmniejsza obserwowany wcześniej pozytywny efekt? Na tym etapie badań nie można odpowiedzieć na to pytanie.

Źródła luteiny i zeaksantyny

Świeże warzywa: absorpcja karotenoidów przez białko zależy od przygotowania warzyw do spożycia. W surowych warzywach karotenoidy są trwale związane z „komórkami” warzyw, co wiąże się z niską absorpcją. Lepszym rozwiązaniem jest ugotować warzywa dokładnie. To rozluźnia chemiczne reakcje i więcej karotenoidów może być wchłoniętych. Jednak długie gotowanie na dużym ogniu może zniszczyć karotenoidy. Ponieważ są nierozpuszczalne w wodzie, zaleca się używanie oleju lub innego tłuszczu do gotowania. Drobno posiekane warzywa są bardziej odpowiednie niż duże liście.
Tabletki witaminowe: ze względu na duży wybór, należy zwrócić uwagę na właściwą zawartość luteiny i zeaksantyny (ok. 6mg). Równoczesne przyjmowanie innych karotenoidów (beta-karoten lub Lycopen) może okazać się nieodpowiednie z powodu wchłaniania i zachodzenia różnych reakcji między poszczególnymi składnikami, co wynika z badań AREDS. Czysta luteina w kapsułkach po 15-20 mg, jest dostępna głównie w USA, producent - Twinlab, Carlson Labs lub Douglas.

Źródła:
1. Berson E.L.. Rosner B., Sandberg M., Hayes K.C., Nicholson B.W., Weigel- DiFranco, Willet W. (1993) „A randomized trial of vitamin A...", Arch Opht. 111
2. Li T., Sandberg M.A., Pawlik BS, Rosner B, Hayes K.C., Dryja T.P., Berson E. (1998) „Effect of vitamin A supplementationon rhodopsin mutants threonine-17 methionine...", Pro.Nat.Acad. Sci.USA 95:11933-11938
3. Seelinger M., Biesalski H.K. (2001) „Vitamin A - Stoffwechsel...", Ophthalmologe 98:520-5
4. Sibulesky L., Hayes K.C., Pronczuk A., Weigel-DiFranco C., Rosner B., Berson E.L.(1999) „Safety of <7500 RE> (>25000IU) vitamin A ...", Am J Clin Nutr 1999;69:656-663.
5. Zrenner E., Biesalski H.K., Otto S., Ruther K. (1995) „Vitamin A: Empfehlungen zur Vitamin A...", Pro Retina e.V.Sonderdruck Nr. 105-4\1995
6. Zrenner E., Ruther K., (2001) „Gabe von Vitamin A...", Ophthalmologe 98:526-28.


Powrót

Komórki macierzyste - doniesienia
Selwyn Higgins, tłum. Anna Maria Wyklandt

Przez kilka ostatnich lat głośno było o kolejnych odkryciach dotyczących komórek macierzystych. Badania nad nimi zdają się posuwać powoli, ale są coraz bliższe wyznaczonemu celowi, czyli jak najbardziej efektywnemu ich zastosowaniu w leczeniu wrodzonej degeneracji siatkówki.
Krótko mówiąc: komórki macierzyste są komórkami istniejącymi w naszym organizmie, które nie wydają się mieć żadnego specyficznego zadania. Być może mogłyby one zostać opisane jako „komórki oczekujące na instrukcje". Przez pewien czas badacze informowali, iż poprzez zaopatrzenie tych komórek w specyficzną informację genetyczną, mogą one zostać zmuszone do przystosowania się do ściśle wyznaczonych zadań. Poprzez czynniki wzrostu można je również zmusić do gwałtownej reprodukcji. W tej potencjalnej metodzie leczenia istnieją oczywiście do przezwyciężenia pewne istotne problemy:
Komórki macierzyste występują w dużych ilościach w rozwijającym się płodzie i w ostatnich latach dyskutowano na łamach prasy, na temat ich użycia. Poza wszystkimi kwestiami natury moralnej, pozostawałby poważny problem odrzucenia przez biorcę. Jednakże wydaje się, że istnieje wiele niewykorzystanych źródeł komórek macierzystych w obrębie naszego ciała i badania naukowe skupiają się obecnie na ich możliwym użyciu, ponieważ pozwoliłoby to na wyeliminowanie ryzyka odrzucenia.
Ostatnio ogłoszono w „Nature Neuroscience", że Masayo Takahashi z Uniwersytetu w Kyoto, prowadzi już zaawansowane prace związane z tym tematem. Jej zespół wyizolował z przedniej części oka doświadczalnego szczura komórki tęczówki. W celu zainicjowania reprodukcji potraktowano je czynnikiem wzrostu. Następnie zostały pobudzone genem, który jest normalnie obecny w dojrzałej siatkówce i odpowiada za utworzenie światłoczułej tkanki. Gen został wprowadzony metodą polegającą na użyciu nieszkodliwego wirusa, jako wektora albo nośnika. Dobrą wiadomością jest to, że nowe komórki zaczęły produkować rodopsynę - białko niezbędne dla funkcjonowania komórek fotoreceptorowych.
Przez ostatnie dwa lata inni badacze stosowali komórki macierzyste do wytwarzania komórek posiadających cechy komórek fotoreceptorowych. Ważnym aspektem wszystkich tych badań jest fakt, iż nierozwinięte, ale użyteczne komórki macierzyste są obecne w oku i mogą zostać użyte do produkcji światłoczułych komórek. Co więcej - zdaje się, że istnieją one w oku ludzkim przez całe życie.
Na konferencji w Toronto ogłoszono, iż komórki macierzyste wykryto w oku osiemdziesięcioletniej kobiety! Prace na komórkach z oka szczura mogłyby doprowadzić za jakiś czasie do podobnych osiągnięć na komórkach macierzystych z oka ludzkiego.
Pozostaje jeszcze wiele do zrobienia zanim ktokolwiek stworzy funkcjonującą w pełni komórkę fotoreceptorową, ale sukces jest coraz bliżej.

Źródło: Fighting Blindness, GB

Powrót

KĄTEM OKA
Siła impresji

Zawsze ciekawił mnie i intrygował sposób przedstawiania otaczającego nas świata przez artystów malarzy. Nie bez powodu dodaję tutaj określenie - artystów, gdyż malarzem, jak mawiał mój znajomy, może być każdy, ale artystą to już tylko wybrany. Nie wystarczy bowiem idealnie odwzorować fragment natury, bo to jest tylko powielanie rzeczywistości. Musi być jeszcze to COŚ - błysk geniuszu.
Impresja, czyli wrażenie, to dobre określenie dla wypowiedzi artystycznej. Widzieć i odbierać świat nie tylko zmysłem wzroku, ale również całym swoim duchowym wnętrzem, sercem, przez pryzmat niepowtarzalnych i ulotnych zdarzeń. Doskonale uwieczniali takie chwile np. impresjoniści, którzy starali się głównie utrwalać bezpośrednie wrażenia zmysłowe.
Wśród nich był jeden, trochę nietypowy przedstawiciel tego kierunku. Nazywał się Edgar Degas. Nietypowy, gdyż właściwie nie zerwał nigdy całkowicie z tradycyjnym klasycyzmem, choć był gorącym orędownikiem nowego trendu w malarstwie i wiele jego cech znajdowało odbicie w jego obrazach. Jednak, w przeciwieństwie do Maneta, Renoira czy Moneta, nie preferował malarstwa plenerowego. Malował sceny rodzajowe, głównie we wnętrzach. Szczególnie ukochał sobie i pozostał mu wierny do końca - balet. Malował też portrety, akty, ale także i proste praczki w paryskich suterynach.
Ktoś może zapytać, po co o tym piszę w biuletynie RETINA, to jakby trochę nie na temat. Byłoby może nie na temat, gdyby nie jeden drobny, ale jakże istotny szczegół - Edgar Degas u szczytu swojej sławy, w momencie największego rozkwitu talentu, zaczął błyskawicznie tracić wzrok. Czy właściwie można sobie wyobrazić większy dramat dla artysty malarza?
Nikt by się specjalnie nie zdziwił, gdyby w tej dramatycznej sytuacji życiowej Degas popadł w skrajną depresję, rzucił pędzle i sztalugi w kąt, rozpaczał z butelką absyntu w ręku nad niesprawiedliwym losem, który tak brutalnie się z nim obszedł. I zapewne tak by się stało, gdyby był tylko malarzem, wiernie odwzorowującym otaczający świat. Ale Degas był wielkim artystą. Zmysł wzroku był tylko jednym z narzędzi, niezbędnych w artystycznym przekazie. Jednym, ale nie jedynym.
Edgar Degas - Autoportret - 1863 rok
Edgar Degas - Autoportret - 1863 rok
Przeglądając chronologicznie kolejne prace tego artysty, widać wyraźnie zmianę sposobu malowania. Jego wczesne obrazy, jak np.: „Żebraczka z Rzymu” (1857), „Rodzina Bellellich” (ok. 1858-1861) to piękne, wystudiowane, ujęte w klasycystyczny sposób portrety rodzajowe. Wyraźnie widać w nich dbałość o szczegóły. Sprawnemu oku malarza nie umknęły nawet takie drobiazgi, jak realistyczna, niedojedzona kromka chleba, leżąca koło żebraczki, czy kwiecisty deseń tapety widoczny w tym drugim dziele.
Obrazy z okresu, gdy był on u szczytu sławy, a szczególnie sceny rodzajowe z paryskiego baletu, jak: „Dwie tancerki na scenie", czy słynna „Lekcja tańca” (1874) - to arcydzieła, które poruszają atmosferą, szczególnym ujęciem kadru, który jest jakby wycinkiem opowiadanej przez artystę historii, a nie historią zamkniętą w sobie. Daje się w nich odczuć wyraźnie wpływ ducha Impresjonizmu, który zalecał chwytać życie na gorąco, poddawać się nastrojowi.
W okresie, gdy powstawały te obrazy, na początku lat siedemdziesiątych XIX w., zaczęły występować u Degasa pierwsze symptomy choroby oczu, która najpierw powoli, a później bardzo szybko powodowała coraz większą utratę widzenia.
Przeglądając kolejne prace artysty, widać wyraźnie zmianę sposobu malowania. Szczegóły zlewają się, postaci są czasami lekko rozmazane. Degas eksperymentuje z kolorem, efektami fakturowymi, pastele zastępują coraz częściej obrazy olejne. Powstają dzieła niezwykłe, jakby choroba zamiast niweczyć możliwości artysty, stawała się jego siłą i inspiracją. Dbałość o szczegóły zastąpiona zostaje niedomówieniem, powiewem tajemnicy, a skończona forma - zwiewną ulotnością czasu i rzeczy.
Podziwiając obrazy z czasów, gdy choroba czyniła spustoszenia w jego oczach, nie mogę wprost wyjść z podziwu nad genialnym wyrazem artystycznym w jego dziełach. Nasuwa się nieodparcie myśl, że właściwie czerpał on z niej jakąś niezwykłą moc. Być może, a nawet można być tego pewnym, okupione zostało to wielkim, osobistym dramatem: samotnością, bólem, zmaganiem się wzlatującej ku wyżynom muzy z oporem ułomnego ciała.
I spod jego ręki wychodzą kolejne dowody geniuszu, jakby na przekór wszystkiemu, choćby „Wielka arabeska” (1880), namalowana w niezwykły sposób tancerka, istny poemat piękna i gracji, cała seria scen rodzajowych, jak: „Prasowaczki” (1884), „Dżokeje w deszczu” (1886), obraz, na którym padający deszcz przedstawiony jest w tak sugestywny sposób, iż widz mimochodem sięga po parasol.
Około 1899 roku na wpół niewidomy Edgar Degas maluje obraz niezwykły - „Niebieskie tancerki". Obraz, który porusza z dwóch powodów. Po pierwsze, bo jest po prostu genialny - niezwykła kolorystyka, tajemnicza i trochę nierzeczywista wizja, po raz kolejny namalowanych, ukochanych przez artystę tancerek. Jakże jednak odmienne są one od tych uwiecznianych dwadzieścia, trzydzieści lat wcześniej. Duże, wycieniowane postaci wypełniają cały kadr obrazu, chłodny, niebieskawy, niepokojący koloryt, jakaś szczególna wibracja. Drugi powód, to wpisany w niego dramat człowieka, dramat choroby i cierpienia. Tak właśnie odbierałem „Niebieskie tancerki", znając historię życia i schorzenie oczu artysty. Okazuje się jednak, że obraz kryje w sobie pewną zagadkę. Otóż jego styl jest zadziwiająco zbieżny z pracami: Cezanne'a, Gauguina, van Gogha - artystami, którzy nie mieli żadnych problemów z oczami! Ten ostatni miał pewien dramatyczny problem ze swoim uchem, ale to całkiem inna historia. A więc na ile był to świadomy wybór artysty, a na ile wpływ samej choroby? Krytycy sztuki spierają się o to do dziś.
Edgar Degas - wielki malarz, któremu kalectwo nie odebrało możliwości wyrażania swoich artystycznych wizji. Jego słabością były gasnące oczy, a mocą? Skąd czerpał światłość mocy? Może właśnie z tego szczególnego pierwiastka duchowego - siły impresji, chwytania na gorąco wrażeń, uciekającego czasu, niepowtarzalnych chwil, uwieczniania w kadrze obrazu tajemniczej wizji tancerek, w niebieskiej poświacie...

Monokl

Powrót

Przez zamarzniętą szybę
Jacek Zadrożny

Kiedy chwyta mróz na szybach pojawia się szron - cienka warstwa lodu. Kierowcy cierpliwie skrobią szyby w samochodach, a dzieci chuchają na szyby w oknach. Robią to po to, by móc przez nie zobaczyć świat. Im taka szyba jest czystsza - tym świat, droga, ludzie, budynki są wyraźniej widoczne. Dlatego trzeba dbać o przejrzystość, zarówno dla bezpieczeństwa, jak i komfortu.
Taką szybą w organizmie ludzkim jest soczewka oka. Czasami zamiast być przejrzystą jak szkło, zaczyna mętnieć. Zjawisko takie nazywa się zaćmą lub kataraktą. Jest do częste powikłanie przy barwnikowym zwyrodnieniu siatkówki, ale często przydarza się także osobom starszym. Na taki problem nie pomogą nawet najlepsze okulary. Wymagana jest tu interwencja chirurga, który usunie zmętniałą soczewkę i na jej miejsce wstawi sztuczną, np. akrylową lub silikonową. Teraz, gdy piszę ten tekst, przygotowuję się do tego zabiegu.
Retimitis pigmentosa sprawia, że siatkówka oka obumiera. Nie jest to proces rozłożony równomiernie na całej powierzchni dna oka, lecz postępuję od strefy brzegowej ku środkowi lub od środku ku brzegom. W pierwszym przypadku mówimy o widzeniu lunetowym, ponieważ pole widzenia jest zawężone tak, jakby ktoś patrzył przez lunetę. W centralnej części siatkówki komórki są jeszcze w niezłym stanie i mogą pełnić swoje funkcje. Osoby z widzeniem lunetowym mogą częstokroć czytać książki, oglądać telewizję, choć mają już problemy z poruszaniem się.
Teraz wyobraźmy sobie, co się dzieje, gdy taka osoba ma także zaćmę. Niewielki fragment pola widzenia, który jeszcze jej pozostał zostaje zasłonięty przez zmętnienie. Widzenie pogarsza się gwałtownie, więc trzeba się wybrać do okulisty. A tam są dwie możliwości: spotykamy lekarza dobrego lub złego. Dobry natychmiast zrozumie, że dla osoby słabowidzącej ważna jest każda poprawa, nawet jeśli będzie niewielka. Zły zaś powie, że zaćma jest „niedojrzała” i że trzeba jeszcze poczekać. Skazuje w ten sposób człowieka na długie męczenie się i stres. Nie jest to zresztą spowodowane złą wolą, lecz jedynie brakiem wyobraźni. Osoby, które spotkają takiego okulistę powinny domagać się skierowania na zabieg usunięcia zaćmy i przekonać do tego swojego lekarza. A w razie konieczności - zmienić okulistę.
Kiedy zaopatrzymy się w skierowanie trzeba jeszcze znaleźć miejsce, gdzie chirurg dokona na nas zabiegu usunięcia zaćmy. W moim przypadku jest to prywatna klinika w Warszawie, która dokonuje jednak tego zabiegu na koszt Kasy Chorych. To, że nie płacę gotówką, sprawiło, że długo czekałem na wizytę kwalifikacyjną. Kiedy już do niej doszło, lekarz dokonał serii badań np. pomiarów wielkości gałki, ciśnienia itp. Ponieważ wśród rozlicznych schorzeń wzroku mam także oczopląs, musiałem być obejrzany także przez chirurga, który miał zdecydować o podjęciu się operacji. Uznał, że się nadaję, więc następnym etapem była rozmowa na temat samego zabiegu. Lekarz opowiedział mi dokładnie jak się do niego przygotować, o przebiegu i rekonwalescencji. Obawiam się jednak, że ci, którzy wybiorą szpital rejonowy nie będą mieli możliwości przeprowadzenia tak miłej, rzeczowej i obszernej rozmowy. A może się mylę...
Ci, którzy mnie znają, mogą się zastanawiać, po co właściwie mi ta operacja. Przecież w moim przypadku nie może ona wiele pomóc. Ja również miałem podobne wątpliwości, więc - moim zwyczajem - postanowiłem się skonsultować. Obdzwoniłem kilka osób, które również chorują na barwnikowe zwyrodnienie siatkówki i już taką operację przeszły lub przygotowują się do niej. Wyniki tego sondażu były jednoznaczne: robić! Wszyscy, nawet ci, którym nic operacja nie pomogła, mówili żebym się nie wahał. Absolutnie nikt mnie nie zniechęcał, a argumenty za zabiegiem były liczne i różnorodne. Zdecydowałem się więc i teraz robię niezbędne badania (RTG, EKG, mocz, krew) i czekam na sam zabieg.
Według opisu lekarza, z którym rozmawiałem zabieg jest nieskomplikowany. Odbędzie się w znieczuleniu miejscowym, więc po trzech godzinach będę mógł wrócić do domu. Gdyby operacja miała być wykonana pod narkozą, przygotowania byłyby o wiele dłuższe i wymagałaby hospitalizacji. Skrócenie czasu pobytu w klinice zmniejsza ryzyko zakażenia się żółtaczką czy gronkowcem. Potem czeka mnie rekonwalescencja.
Najważniejsze jest pierwsze kilka dni, ponieważ soczewka nie jest jeszcze zrośnięta z okiem. W tym okresie trzeba bardzo uważać - nie wykonywać gwałtownych ruchów głową, podnosić ciężkich przedmiotów i unikać wysiłku. Potem jest już łatwiej, ale przez miesiąc trzeba się oszczędzać; jak to ujął lekarz, z którym rozmawiałem: „nie radzę robić w tym czasie przeprowadzki". Kiedy soczewka jest już zrośnięta można wrócić do poprzedniego trybu życia.
Mogą się oczywiście przydarzyć także powikłania. Jest to w końcu ingerencja chirurgiczna, która wymaga m. in. nacięcia gałki ocznej. Jednak zabieg jest na tyle prosty, że powikłania nie są zbyt częste, zaś efekty mogą być bardzo pozytywne. Warto sprawdzić podczas wizyty u okulisty, czy świata nie przesłania mgiełka zaćmy. A jeśli tak jest, to koniecznie trzeba wziąć pod uwagę dokonanie zabiegu.
Przyznaję, że perspektywa operacji budzi pewien niepokój. Jednak już się zdecydowałem i nie rozmyślę się. Zdaję sobie sprawę, że niewiele mi pomoże nowa soczewka, ale nawet niewielka poprawa mnie usatysfakcjonuje. A poza tym, kiedy już naukowcy będą potrafili wyleczyć moją siatkówkę, będę już miał połowę roboty za sobą. Tak więc idę na operację, a o jej wynikach poinformuję Czytelników, nawet jeśli nie będą pozytywne. Może zachęcę tym innych.

PS. Celowo nie podałem nazwy kliniki, w której zrobię zabieg, by nie być posądzonym o kryptoreklamę. Warto jednak dobrze się zorientować, czy miejsce, do którego się wybieramy ma dobrą renomę.

Powrót

Lupy powiększająe - co warto o nich wiedzieć
Piotr S. Król

Tekst jest skrótem sześcioodcinkowego cyklu artykułów autora, którego publikacja w całości planowana jest w pierwszej połowie 2003 r. na łamach Biuletynu Informacyjnego PZN-u.

Trochę teorii

Osoby słabowidzące, nawet o wysokim stopniu uszkodzenia wzroku, mogą w znaczącym stopniu polepszyć jakość widzenia (np. czytania) dzięki zastosowaniu odpowiednich pomocy optycznych. Aktualna oferta rynkowa w tym zakresie jest tak szeroka i zróżnicowana, że czasami trudno połapać się w asortymencie, a tajemnicze nazwy i określenia nie ułatwiają wyboru klientowi sklepu optycznego. Ponieważ dla wielu osób słabowidzących odpowiednio dobrana pomoc optyczna jest niezbędna, warto bliżej zapoznać się z tą problematyką.
Na początek chciałbym się skupić na zapoznaniu Czytelników z, trochę tajemną dla laika, wiedzą na temat podstaw optyki. Myślę, że chyba warto zapoznać się z poniższymi informacjami. Ułatwi to z pewnością wybór w sklepie optycznym i zadawanie konkretnych pytań jego personelowi.
Podstawowym elementem każdej pomocy optycznej, czy to prostej, czy też złożonej, jest soczewka. Od jakości wykonania materiału, od zniwelowania w jak największym stopniu wad (aberracji), zależy jakość końcowego wyrobu. Jest to wykonana ze szkła lub tworzywa sztucznego (na ogół plexiglasu) bryła, ograniczona dwiema powierzchniami, z których jedna jest przeważnie kulista (sferyczna, od łacińskiego słowa - sphaera i greckiego - sphaira, co znaczy - kula), a druga kulista lub płaska. W nowoczesnych soczewkach coraz częściej jedna z powierzchni ma kształt asferyczny, czyli nie jest wycinkiem kuli. Warto zapamiętać ten termin - o charakterystyce soczewek asferycznych będzie mowa w dalszej części artykułu. Zadaniem soczewki jest przekształcanie równoległej wiązki promieni w wiązkę zbieżną i rozbieżną. Stąd wynika podstawowy podział soczewek na:
Soczewki mogą mieć różne kształty:
Rodzaje soczewek i układów soczewkowych - schemat graficzny

Nieodłącznym problemem, związanym z układami optycznymi, są tzw. aberracje, czyli inaczej mówiąc - błędy odwzorowywania obrazu. W zasadzie można powiedzieć, iż nie ma soczewki, czy też układu optycznego pozbawionego całkowicie wad. Wynika to z fizycznych uwarunkowań materiałów stosowanych w ich produkcji. Nowoczesne technologie wytwarzania soczewek i systemów optycznych pozwalają uzyskiwać produkty, w których niekorzystne aberracje ograniczane są w maksymalnym stopniu.
Doskonałym układem optycznym, możliwym do osiągnięcia tylko w teorii, określa się taki, który odwzorowuje punkt jako punkt, prostą jako prostą, płaszczyznę jako płaszczyznę. Układy rzeczywiste tworzą obrazy obarczone większymi, lub mniejszymi zniekształceniami (aberracjami).
Poniżej przedstawiam najbardziej znane rodzaje błędów występujących w układach optycznych:
We wszystkich układach i przyrządach optycznych dąży się do maksymalnego skorygowania powyższych aberracji. Jest to bardzo trudny i złożony proces technologiczny. Faktem jest jednak, iż obecnie lupy i systemy optyczne są coraz doskonalsze i bardziej przyjazne dla użytkowników. Decyduje o tym zarówno jakość odwzorowywania powiększanego obrazu, jak i np. stosowanie lżejszych materiałów do ich produkcji (tworzyw sztucznych), co ma niebagatelne znaczenie np. dla osób starszych, które używają lup o dużym powiększeniu (cięższych) do czytania.

Rodzaje soczewek stosowanych w lupach

Jeszcze do niedawna najczęściej stosowanymi soczewkami były soczewki sferyczne, o dwóch powierzchniach kulistych, oraz tzw. planosferyczne, gdzie jedna powierzchnia jest kulista, a druga płaska. Występują one w sprzedaży do dziś i są z pewnością stosowane w najtańszych rodzajach lup. Ich cena jest bez wątpienia zaletą (lupa z rączką bez dodatkowego wyposażenia, np. zintegrowanego oświetlenia - od 70 do 180 zł*). Bardzo często można spotkać się w katalogach firmowych z określeniem tego typu asortymentu, jako - ekonomiczny, czyli inaczej ujmując, nie obciążający zbytnio naszego portfela. Tego rodzaju soczewki mają jednak istotne wady. W zasadzie zakres powiększenia nie powinien w nich przekraczać 4x-5x. Większe powoduje już bardzo znaczne zniekształcenia brzegowe (aberracja sferyczna). Producenci uatrakcyjniają ten rodzaj asortymentu takimi dodatkami, jak np. w lupie sferycznej o powiększeniu 2x, gdzie jej wymiar wynosi 120 x 55 mm, wmontowywana jest w rączce dodatkowa, niewielka lupka planosferyczna o powiększeniu 5x. Pozwala to na wygodne czytanie większych partii tekstu, a w razie potrzeby - wykorzystywanie silniejszej lupki do powiększenia jakiegoś drobniejszego elementu.
Warto też zwrócić uwagę na to, iż im silniejsza jest lupa sferyczna, tym mniejsze są jej wymiary. Na przykład lupa zaledwie o połowę silniejsza od ww. (powiększenie - 3x) ma średnicę 65 mm, a więc jest prawie dwa razy mniejsza. W markowych lupach standardem jest już pokrywanie soczewek trwałą powierzchnią antystatyczną.
Od kilku lat coraz większą popularnością cieszą się soczewki o powierzchniach asferycznych (chodzi tu o soczewki, gdzie jedna z powierzchni ma kształt niekulisty, czyli nie jest to wycinek kuli). Pozwalają one na wyeliminowanie w znacznym stopniu zniekształceń w strefach brzegowych oraz zmniejszenie ich grubości. Niezwykle istotną sprawą jest możliwość uzyskiwania znacznie większych powiększeń niż w soczewkach sferycznych - do 12,5x z zachowaniem dobrej jakości odwzorowania na całej powierzchni. Co ciekawe, ceny tych lup nie są znacząco wyższe od cen lup sferycznych i mieszczą się w granicach 130 - 250 zł, w zależności od zakresu powiększenia i wyposażenia dodatkowego.
Gdy już jesteśmy przy omawianiu lup asferycznych, muszę zwrócić uwagę na bardzo istotną sprawę. Otóż tego typu lupy charakteryzują się tym, iż optymalną jakość odwzorowania uzyskuje się przy zachowaniu odpowiedniej odległości między okiem a soczewką, oraz między soczewką, a oglądanym obiektem (np. książką). Dlatego też każda tego typu markowa lupa ma na swojej obudowie podane następujące parametry: wielkość powiększenia/odległość oczu od lupy. Czasami dodawany jest jeszcze jeden parametr - dioptrie.
Jak to wygląda w praktyce? Kupujemy lupę asferyczną o powiększeniu 10x. Na obudowie odczytujemy parametr: 10/40. Liczba dziesięć to oczywiście zakres powiększenia, natomiast 40, to odległość w mm pomiędzy oczyma a lupą, jaką musimy stosować podczas jej używania. Przy takiej odległości uzyskamy optymalną jakość powiększenia. Warto też zwrócić uwagę na odległość między lupą, a obiektem, co w tym wypadku wynosić będzie 20 mm. Co prawda ta wartość nie jest wyszczególniona na obudowie, ale z pewnością będzie podana na opakowaniu lub w załączonej instrukcji. Można też (a nawet należy) zapytać o to optyka.
Dla porównania weźmy lupę asferyczną oznakowaną 5/140. Oczywiście będzie to lupa powiększająca 5 razy, gdzie odległość oko-soczewka powinna wynosić 140 mm. Dla uzupełnienia powiem tylko, iż w tym wypadku odległość soczewka-obiekt wynosi 36 mm.
Łatwo zauważyć, iż istnieje prawidłowość - im mocniejsza lupa, tym odległości oko-soczewka i soczewka-obiekt ulegają zmniejszeniu.
Obydwa rodzaje lup, czy to sferyczna, czy też asferyczna, składają się tylko z jednej soczewki. Różnice wynikają z odmiennie ukształtowanych powierzchni (kulistych, płaskich, asferycznch).
Odrębną kategorię stanowią lupy, w których stosowane są dwie, a nawet trzy soczewki o różnym kształcie powierzchni. Jako pierwszą wymieniłbym lupę aplanatyczną. Jest to układ soczewek płaskowypukłych (planosferycznych), ułożonych w bardzo precyzyjny sposób, zaokrąglonymi powierzchniami do siebie. Bardzo łatwo je rozpoznać, gdyż taka lupa jest zarówno z jednej, jak i z drugiej strony całkowicie płaska. Podobnie jak ma to miejsce w soczewkach asferycznych, lupa aplanatyczna jest w bardzo znacznym stopniu pozbawiona zniekształceń brzegowych (aberracji sferycznej) - a także wady zwanej komą, czyli nieprawidłowego odwzorowywania punktów pozaosiowych w formie przecinka. Lupy tego typu charakteryzują się bardzo wysoką jakością, doskonałymi parametrami optycznymi. Natomiast ich wadą jest grubość i dosyć duży ciężar. Aby w części zniwelować tę drugą niedogodność, w markowych lupach aplanatycznych stosuje się obecnie soczewki z tworzywa sztucznego (plexiglasu). Zakres powiększenia uzyskiwany przy pomocy tego typu lup mieści się w granicach 2,7x-4,5x, a ich cena waha się od 200 do 260 zł.
Następny rodzaj lup, składających się z więcej niż jednej soczewki, to lupy stanowiące tzw. układ achromatyczny, czyli pozbawiony aberracji chromatycznej. Przypomnę, że jest to wada powodująca przebarwienia powiększanego obiektu lub tekstu, szczególnie na jego obrzeżach. W celu zniwelowania tej wady stosuje się układ dwu soczewek: dodatniej (dwuwypukłej) i ujemnej (płaskowklęsłej), w wyniku czego nie dochodzi do niepożądanego zjawiska rozszczepienie światła, a co za tym idzie - rozbarwienia. Tego typu układ optyczny nie jest tak bardzo istotny dla osób słabowidzących. Głównie ma zastosowanie w ocenach jakościowych produktów, gdzie nie powinno występować „przekłamanie” barwne (np. lakiernictwo, włókiennictwo, poligrafia). Lupki tego typu mają na ogół niewielkie, kieszonkowe wymiary i zakres powiększenia do 10x. Ich cena mieści się w granicach od 380 do 460 zł.
Najbardziej złożone są układy trzysoczewkowe, tzw. triplety. Składają się one z dwóch zewnętrznie ułożonych soczewek dodatnich (dwuwypukłych) i jednej, położonej centralnie, soczewki ujemnej (dwuwklęsłej). Lupy tego typu są przeznaczone do bardzo dużych powiększeń, nawet do 20x. Mają także zastosowanie w przemyśle, np. w ocenie jakościowej struktury materiałów (blachy, lakiery, włókna itp.).
Podsumowując opis soczewek i układów soczewkowych chciałbym zwrócić uwagę na system oznaczania lup. Dla osoby nie zorientowanej może on być swoistą pułapką. Na ogół stosuje się liczbowo zakres powiększenia, czyli ile razy dana lupa powiększa odwzorowywany obraz, np. jest to: 2,5x, 4x, 6x itp. Czasami jednak liczba może być określeniem dioptrii dla danej soczewki lub układu optycznego. Przykładowo, ktoś kupuje „okazyjną” lupę oznaczoną symbolem 5. Przekonany, iż lupa powiększa pięć razy, ku swojemu zdziwieniu stwierdza, że powiększa ona obraz w bardzo niewielkim zakresie. Dokładnie 1,25 raza! Wyjaśnienie jest proste - liczba 5 oznaczała w tym wypadku dioptrie, a ponieważ ilość dioptrii w stosunku do zakresu powiększenia ma się jak cztery do jednego (mogą być niewielkie odchylenia w tej proporcji w zależności od rodzaju soczewki), stąd wartość powiększenia 1,25x. Markowe firmy optyczne zaczęły już stosować w niektórych lupach podwójny system oznakowywania: dioptrie/wielokrotność powiększenia. W lupach asferycznych dodawany jest jeszcze jeden - optymalna odległość oczu do lupy, o czym wcześniej wspominałem.

Charakterystyka lup pod względem budowy i zastosowania

Lupa sferyczna
Podświetlana lupa sferyczna, z dodatkową soczewką o dwukrotnie większej mocy (3x-6x)
Lupa asferyczna z systemem LED
Lupa z soczewką asferyczną, podświetlana systemem LED. Odchylany liniał powiększający ułatwia czytanie wierszy tekstowych.
Lupa aplanatyczna
Lupa aplanatyczna. Wyśmienita jakość, dzięki wyeliminowaniu zniekształceń brzegowych.
Kamienie optyczne
Kamienie optyczne - nie tylko powiększają, ale także i rozjaśniają obraz. Niektóre modele mają bardzo oryginalne kształty.
Liniały optyczne
Liniały optyczne - ułatwiają czytanie całych szpalt tekstu w książce lub gazecie.
Lupka kieszonkowa z rozsuwanym etui
Mała i poręczna lupka kieszonkowa z rozsuwanym etui.
Największy i najbardziej popularny asortyment stanowią bez wątpienia lupy z rączką. Wyposażone są w różne rodzaje soczewek, począwszy od najprostszych - sferycznych, oraz o wiele doskonalszych - asferycznych i dwusoczewkowych układów aplanatycznych. Zakres powiększenia waha się od 2x do 12x (uzależnione jest to oczywiście od rodzaju zastosowanej soczewki lub układu soczewek). Czasami spotyka się w lupach o mniejszym powiększeniu: 2x-4x, dodatkowo wmontowaną soczewkę o dwukrotnie większym powiększeniu (przeważnie planosferyczną). Przy wyborze lupy powinno się zwrócić uwagę na jej trwałość i odporność na zarysowania. Markowe lupy mają często dodatkową, utwardzoną warstwę zabezpieczającą oraz właściwości antystatyczne i antyodblaskowe. Ważna jest też waga lupy. W wypadku aplanatycznej, która z racji zastosowania układu dwusoczewkowego jest cięższa, warto zastanowić się nad wyborem tej z soczewkami z tworzywa sztucznego (plexiglasu), a nie z o wiele cięższego szkła.
W ostatnim czasie markowe firmy optyczne zaczęły wyposażać lupy z rączką w zintegrowane oświetlenie. Szczególnie powinno ucieszyć to osoby słabowidzące, gdyż oprócz dobrego odwzorowania powiększanego obrazu, bardzo istotne znaczenie ma też jego optymalne oświetlenie. Występują dwa rodzaje zasilania: sieciowe i bateryjne. To pierwsze jest na pewno wygodniejsze w lupach używanych np. tylko w domu. W lupach przenośnych stosowane jest zasilanie bateryjne (typu AA 1,5V), którego wadą jest z pewnością konieczność wymiany baterii oraz zmniejszające się w trakcie użytkowania natężenie oświetlenia. W najnowszych modelach lup podświetlanych zaczęto stosować w miejsce żaróweczek, specjalne diody emitujące ostre białe światło, tzw. LED (Light Emitting Diode). Ich zalety to: pięciokrotne przedłużenie żywotności baterii, praktycznie brak konieczności wymiany diody, stałe natężenie światła, możliwe dzięki specjalnemu elektronicznemu systemowi sterującemu diodą LED.
Do potrzeb osoby słabowidzącej możliwe jest dopasowanie przez optyka odcienia emitowanego światła przy pomocy specjalnego żółtego filtra. Lupy z systemem LED są mniej więcej o 20 procent droższe od porównywalnych lup z podświetlaniem tradycyjnym (żarówkowym). W wypadku podświetlanych lup z zastosowaniem zasilania sieciowego istnieje możliwość regulacji natężenia światła.
W niektórych modelach lup z rączką można spotkać bardzo ciekawe i użyteczne wyposażenie dodatkowe. Np. odchylany pasek pomocniczy, który ustawiony wzdłuż środkowej części lupy pomaga w orientacji czytanego tekstu. Gdy nie jest potrzebny, można go po prostu przesunąć poza obszar pola widzenia. Jeszcze ciekawsze jest zastosowanie w miejsce wspomnianego kolorowego paska pomocniczego, dodatkowego, odchylanego liniału soczewkowego. Pomaga on nie tylko w orientacji, ale również dodatkowo powiększa odczytywany tekst. Ponieważ moc soczewek podlega sumowaniu, a więc np. w lupie powiększającej 3x, zastosowanie opcjonalnej dodatkowej soczewki liniowej o sile 2x, daje sumarycznie powiększenie 5x. Naturalnie, gdy opcjonalny liniał soczewkowy nie jest aktualnie potrzebny, można go po prostu przesunąć poza obszar pola widzenia lupy podstawowej.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na bardzo ciekawe rozwiązanie ułatwiające używanie w życiu codziennym lup z rączką. Przy dłuższym używaniu tego typu lupy, np. podczas czytania książki, trzymanie jej w ręku i dopasowywanie optymalnej odległości oczu do soczewki i soczewki od tekstu (istotne w wypadku lup asferycznych) staje się bardzo męczące. Można oczywiście kupić drugą lupę na statywie, ale to dodatkowy koszt.
Doskonałym rozwiązaniem jest zakup giętkiego statywu zaciskowego, dostępnego w dobrych sklepach optycznych. W bardzo prosty sposób mocuje się go przy pomocy sprężynującego klipsa do blatu stołu czy biurka, a z drugiej strony umieszcza się lupę z rączką. Końcówka statywu wyprofilowana jest w taki sposób, że może być w niej umocowany właściwie każdy rodzaj rączki. Teraz wystarczy dopasować elastyczny statyw w taki sposób, aby odwzorowanie powiększanego obrazu było najlepszej jakości i mając obydwie ręce wolne możemy wygodnie czytać tekst. Koszt takiego statywu to 180 zł.
Ceny lup z rączką są zróżnicowane i wahają się od 70 do 700 zł. Oczywiście najtańsze są sferyczne bez podświetlenia, najdroższe to asferyczne i aplanatyczne ze złożonym systemem oświetlającym, z regulacją natężenia światła oraz dodatkowym osprzętem. Asortyment jest bardzo szeroki i zróżnicowany.
Następną grupę stanowią tzw. lupy stojące. Jeśli chodzi o rodzaje zastosowanych w nich soczewek, to w zasadzie niczym się one nie różnią od lup z rączką. Są to lupy stosunkowo drogie, ze względu na, czasami dosyć skomplikowany, układ mocujący. Wyżej opisywałem o wiele tańsze, alternatywne rozwiązanie w postaci zastosowania giętkiego zaciskowego statywu w połączeniu z lupami z rączką. Jeśli więc osoba słabowidząca nie musi koniecznie korzystać z lupy stojącej, warto rozważyć bardziej ekonomiczny zakup, który jednocześnie pozwoli na większą elastyczność w zastosowaniu lupy (np. w podróży).
Różnorodność konstrukcji lup stojących jest duża. Zasadniczo można rozróżnić tutaj dwa ich rodzaje: lupy na statywach stałych, wyposażonych w system przegubów pozwalających odpowiednio wyprofilować odległość i kąt soczewki do obiektu oraz lupy na statywach giętkich. Zastosowane w nich ewentualne oświetlenie jest zasilane z sieci, gdyż lupy tego rodzaju traktowane są jako stacjonarne. Ceny tego typu asortymentu wahają się od 460 do 2.700 zł.
Istnieje cała grupa lup, które określić można jako lupy specjalne, o niekonwencjonalnym kształcie. Do takich należą z pewnością kamienie optyczne wykonane ze szkła lub tworzywa sztucznego. Podstawa ich ma kształt cylindra zakończonego powierzchnią półkolistą o odpowiednio dopasowanym promieniu. Wysokość cylindra i promień powierzchni półkolistej są tak dopasowane, aby obraz pozbawiony był dystorsji. Charakterystyczną cechą tego typu lupy jest to, iż obiekty przez nią obserwowane są dwukrotnie jaśniejsze od otoczenia. Kamienie optyczne produkowane są w najprzeróżniejszych formach i kształtach, np. z powierzchnią wykonaną pod kątem pozwalającym obserwować obiekt z ukosa. Zakres powiększenia wynosi od 1,8x do 2,2x (w najnowszych rozwiązaniach, gdzie zastosowano bardzo precyzyjnie wyprofilowaną górną powierzchnię asferyczną).
Do tej grupy można też zaliczyć tzw. liniały optyczne, gdzie najbardziej optymalne powiększenie (2x) występuje w kierunku prostopadłym do ich osi. Są to bardzo praktyczne pomoce optyczne np. do czytania całych szpalt tekstów. Liniał kładzie się na czytanym obiekcie (książce, gazecie, itp.) i sukcesywnie przesuwa wzdłuż strony. Długości liniałów są zróżnicowane, od 120 do 350 mm. Ceny liniałów, w zależności od ich długości, mieszczą się w granicach 75 - 260 zł. Natomiast kamienie optyczne można kupić w cenach od 150 do 350 zł.
Warto nadmienić, iż występują też lupy ze składanymi rączkami i specjalnymi nóżkami. Zwiększa się przez to ich uniwersalność, gdyż można je stosować jako lupy ręczne i stojące.
Są też modele lup wyposażone w specjalny klips do mocowania na oprawce okularów. Rozwiązanie takie pozwala mieć wolne ręce przy jednoczesnej obserwacji powiększanego obrazu. Docenią to szczególnie hobbiści i majsterkowicze. Zakres powiększenia wynosi od 1,7 do 7x. Cena takiego modelu lupy wynosi ok. 250 zł.
Bardzo popularne są też tzw. lupki kieszonkowe. Niedogodność w postaci niewielkiej tylko powierzchni odwzorowywanego obrazu rekompensują ich niewielkie wymiary oraz zakres powiększenia, który może sięgać do 20x. Ponieważ wykorzystywane są bardzo często w różnych zawodach, gdzie wymagane są: wysoka precyzja, jakość i wierność odwzorowywania - często spotyka się tutaj zastosowanie soczewek achromatycznych i systemów aplanatycznych. Stosuje się w nich różnorakie obudowy: wysuwane z osłon zabezpieczających, z podstawkami z tworzywa sztucznego (stawiane na oglądanym obiekcie), a także typu zegarmistrzowskiego (przytrzymywane w okolicach oka). Do celów specjalistycznych wyposażane są też w specjalne podziałki pomiarowe.
Dla osób słabowidzących niektóre tego typu lupki też mogą mieć praktyczne zastosowanie, np. w urzędach, jako podręczna pomoc przy zapoznawaniu się z mało czytelnymi drukami, podczas zakupów przy odczytywaniu drobnych tekstów na etykietach produktów itp.
Trzeba pamiętać, iż czym mocniejsza lupka, tym mniejsze jest też pole widzenia odwzorowywanego obrazu. Ceny lupek kieszonkowych są zróżnicowane, od 25 do 350 zł. Zależne jest to od zakresu powiększenia, rodzaju zastosowanej soczewki lub układu soczewek, rodzaju obudowy itd.

Konserwacja

Sposób, w jaki będziemy obchodzić się z pomocą optyczną, będzie miał istotny wpływ na jej trwałość i jakość odwzorowywania powiększanych obrazów. Co prawda markowi producenci starają się zabezpieczać swoje produkty w optymalny sposób, stosując np. powłoki utwardzające powierzchnie soczewek, odporne na zarysowania i środki chemiczne, a także wprowadzając coraz bardziej bezpieczne, kompaktowe obudowy, jednak nie zwalnia to użytkownika od dbałości o używany przez siebie sprzęt optyczny. Sam kurz osadzający się na soczewce potrafi zmniejszyć transparencję odwzorowywania powiększanego obrazu o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt procent!
Jakie więc należy stosować zabiegi konserwacyjne w układach optycznych? Nie są one skomplikowane. Przede wszystkim powinniśmy dbać o czystość soczewek. W żadnym wypadku nie wolno stosować ostrych przedmiotów, rozpuszczalników alkoholowych i organicznych, np. do mycia szyb. Powierzchnią optyczną soczewki nie należy przesuwać po kartce, stole itp. Gdy soczewka jest tylko zakurzona, wystarczy przetrzeć ją miękką ściereczką. Raczej należy unikać powszechnie stosowanej kiedyś irchy. W sklepach optycznych można dostać w cenie ok. 20 zł specjalne ściereczki z włókiem mikrofazowych, które bardzo skutecznie usuwają kurz, lekkie zabrudzenia i są bezpieczne dla powierzchni soczewek. Co jakiś czas ściereczkę należy wypłukać w wodzie i wysuszyć. Można też ewentualnie stosować czystą, miękką i niepostrzępioną na brzegach ściereczkę bawełnianą.
Jeśli jednak nasza lupa uległa mocnemu zabrudzeniu (odciski palców, zatłuszczenia itp.) należy przetrzeć powierzchnię soczewki ściereczką zwilżoną wodą o temperaturze ciała i pozostawić do wyschnięcia.
Jeśli aktualnie nie używamy lupy, najlepiej chować ją w odpowiednie do tego celu przeznaczone etui. Jest to doskonała ochrona przed kurzem i uwolni nas od częstego czyszczenia soczewek. Trzeba też pamiętać, iż pozostawianie lupy bez zabezpieczenia w nasłonecznionym miejscu może być przyczyną pożaru.
W lupach podświetlanych stosowane są dwa rodzaje lampek: zwyczajne żaróweczki oraz diody typu LED. Należy pamiętać, że żaróweczki posiadające gwint należy wkręcać, natomiast diody wsuwamy w odpowiednio do tego przeznaczony otwór. Może to jest oczywiste, ale bywały już wypadki uszkodzenia układów podświetlających przez użytkowników, wciskających np. żaróweczki, zamiast je wkręcać. W obydwu typach tego rodzaju lup stosowane są bateryjki typu AA 1,5V. Oświetlenie typu LED pozwala na wydłużanie żywotności baterii do 5 razy w porównaniu z układem wyposażonym w zwykłą żaróweczkę. Warto rozważyć zastosowanie zamiast baterii akumulatorków oraz ładowarki. Poza tym ten typ oświetlenia świeci stale tym samym natężeniem światła. To niewątpliwe zalety. I chociaż cena systemu LED jest wyższa o ok. 20 procent, to z pewnością zamortyzuje się dosyć szybko.
Trzeba też wiedzieć, iż wysoka jakość lupy powinna być gwarantowana certyfikatem producenta. Należy też zwracać uwagę, czy sprzedający załączył gwarancję i instrukcję obsługi.

* Uwaga - wszystkie ceny były aktualne w czasie pisania tego artykułu przez autora, tj. na przełomie sierpnia i września 2002 r. Mogą one z czasem ulegać zmianom.

Powrót

Z cyklu "Przyjazne środowisko"
Kolory ułatwiające orientację zamiast wszechobecnych szarości
Elke Lehning-Fricke, wprowadzenie i tłum. Piotr S. Król

Wprowadzenie

Pani Elke Lehning-Fricke jest aktywnym członkiem niemieckiego Stowarzyszenia Pro Retina e.V. Jest też wybitnym znawcą i propagatorem kształtowania i projektowania środowiska przyjaznego osobom niepełnosprawnym, a w szczególności słabowidzącym. W swoim artykule przedstawia m.in. kolejne etapy wdrażania w swoim kraju norm, które miały określić wymagania w projektowaniu mieszkań, budynków publicznych, środków komunikacji, itd. pod kątem osób z dysfunkcjami wzroku. Jak pisze, nie było łatwo przełamać stereotyp niepełnosprawnych, kojarzonych w społeczeństwie nieodłącznie z wózkiem inwalidzkim. Interes osób słabowidzących nie był właściwie uwzględniany w normalizacji budowlanej, aż do połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Teraz jest o wiele lepiej. Warto zauważyć, że sukces był możliwy, dzięki bardzo aktywnej działalności regionalnych grup stowarzyszeniowych Pro Retina e.V.
A jak to się ma do warunków w naszym kraju? Pozostawiam to bez komentarza. Jedno jest tylko pewne - mamy jeszcze przed sobą bardzo długą i krętą drogę.


Piotr S. Król

Dla osób słabowidzących niezwykle ważną i pomocną rolę w orientacji przestrzennej w budynkach publicznych ogrywa wzornictwo uwzględniające prawidłowo dobrane kontrasty. Odpowiednio zaprojektowane zróżnicowanie zarówno światła i cieni, jak i współtowarzyszących sobie barw, ułatwia tym osobom poruszanie się oraz zwiększa ich bezpieczeństwo. Tak zaprojektowane środowisko umożliwia słabowidzącym prowadzenie aktywnego życia towarzyskiego i zapobiega izolacji, która często wzmaga poczucie bezradności i odosobnienia.
Niemieckie Stowarzyszenie Pro Retina, skupiające w swoich szeregach osoby chore na barwnikowe zwyrodnienie siatkówki, przedstawiło w książce pt.: „Wizualne informacje w miejscu użyteczności publicznej” ("Visuelle Informationen im oeffentlichen Raum") wymagania dotyczące optymalizacji kontrastu w projektowaniu ulic i placów.
Przed laty czytałam historię, jak to jedna z osób chorych na retinitis pigmentosa, bardzo jeszcze samodzielna i mobilna, podczas robienia zakupów, obładowana torbami uderzyła brzuchem w stojący na drodze słupek uliczny, przewróciła się na ziemię i wymachiwała w powietrzu rękami i nogami, niczym obrócony na grzbiet chrząszcz. Choć o tym zdarzeniu czytałam ponad dziesięć lat temu, nic się właściwie do tej pory nie zmieniło. Która z osób słabowidzących nie doświadczyła choć raz bolesnego zderzenia z niespodziewaną przeszkodą, szczególnie w gorszym oświetleniu, ponieważ np. tonący w szarości chodnika słupek nie był w ogóle rozpoznawalny? Podobnie jest z palikami, łańcuchami, miejscami parkingowymi i innymi obiektami, które sterczą na drodze. Dla osób z osłabionym wzrokiem źródłem poczucia niepokoju i zagrożenia są nieprawidłowo tonalnie zaprojektowane schody, stopnie, podesty.
Nie dotyczy to zresztą tylko osób chorych, ale także i starszych, małych dzieci, które nie mają jeszcze rozwiniętej orientacji przestrzennej oraz np. dla zestresowanych ludzi interesu, którzy myślami są przy następnym terminie spotkania z kontrahentem.
Oznakowanie natomiast słupków i palików ulicznych jasnym paskiem na ciemnym tle, jak i czarno-białych, kontrastowych zaznaczeń na schodach i stopniach zdecydowanie polepsza ich postrzeganie i zmniejsza wypadkowość. Duże znaczenie dla szybkiej reakcji w otoczeniu może mieć np. kontrastowo wyróżniający się uchwyt na drążku w autobusie miejskim.
Już najwyższy czas, aby w końcu zaczęto uwzględniać przyczyny, które ujemnie wpływają na funkcjonowanie w codziennym życiu.
Oczywiście: architekci i planiści aglomeracji miejskich mają swoje wizje. Nie chodzi tutaj jednak o to, aby estetyczny punkt widzenia stawiać ponad ludzkie interesy. Należy poszukiwać rozsądnych kompromisów. Liczne możliwości znajdujące się w bogatej palecie barw oraz najprzeróżniejsze ich kombinacje otwierają cały szereg alternatywnych konfiguracji w projektowaniu naszego otoczenia, które sprostają różnym potrzebom. Barwy mają przyszłość w publicznych środkach komunikacji, na przystankach, dworcach kolejowych, w szkołach, na uniwersytetach, w miejscach wypoczynkowych, hotelach czy restauracjach.

Wytyczne dla projektów odpowiadających potrzebom osób słabowidzących

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku Stowarzyszenie skupiające osoby z degeneracją siatkówki próbowało, pod hasłem: „sprostać potrzebom osób niepełnosprawnych", uzyskać miejsce w Komisji Budownictwa w Niemieckim Instytucie Normalizacji. Nie było to łatwe, ponieważ pod pojęciem osoby niepełnosprawnej rozumiano osoby poruszające się na wózkach. Problemom osób z postępują utratą widzenia poświęcano stosunkowo mało uwagi.
Nowa wersja normy DIN 18025 z roku 1977 wprowadzająca wytyczne dla budynków i mieszkań zawierała z tej przyczyny bardzo niewiele wskazówek dotyczących uwzględniania w projektach zróżnicowanego kontrastu i kolorystyki. Jedynie w ogólnym zarysie wspominano o kontrastujących oznaczeniach schodów. Nie brano natomiast w ogóle pod uwagę projektowania pod tym kątem zewnętrznej zabudowy np. wejść do mieszkań, budynków itp. Propozycje, jak szczegółowo ma wyglądać kształtowanie środowiska w tym zakresie, nie mogły znaleźć się w tejże instrukcji DIN, ponieważ nie został wówczas jeszcze zakończony naukowo-badawczy projekt „Optymalizacja kontrastu jako pomoc w orientacji dla osób słabowidzących” ("Kontrastoptimierung als Orientierungshilfe fuer Sehbehinderte"), finansowany przez Ministerstwo ds. Rodziny i Osób Starszych (Bundesministerium fuer Familie und Senioren). Nie były jeszcze zdefiniowane wymagania dotyczące natężenia światła oraz jasnych i ciemnych kontrastów.
Dopiero podczas opracowywania normy DIN 18024 - „Drogi, ulice i place oraz publiczne budynki bez barier” można było wprowadzić odpowiednie wymogi w tym zakresie.
Na jesieni 1996 r. Ministerstwo Zdrowia przedstawiło do publicznej wiadomości podręcznik kierujący do praktycznego wdrożenia sposób projektowania: kontrastów, oświetlenia, kolorystyki oraz form znaków optycznych i oznaczeń w miejscach i środkach komunikacji oraz budynkach, odpowiadających potrzebom osób niepełnosprawnych.
Podręcznik został upowszechniony w nakładzie 20.000 egzemplarzy na uniwersytetach, bibliotekach i urzędach. Celem tego przedsięwzięcia była chęć uwrażliwienia osób kompetentnych na wymagania dotyczące zastosowania kontrastów, które zwiększają mobilizację życiową osób z ograniczeniami wzroku.
Jednak tylko wprowadzenie w przepisach budowlanych poszczególnych landów powyższych norm DIN może wymusić zastosowanie prawidłowych kontrastów. Jak na razie - wszystkie osoby cierpiące na choroby oczu, wiele osób w podeszłym wieku, a także ci, którzy z różnych przyczyn mają chwilowo ograniczone widzenie oraz mają obniżoną koncentrację z powodu stresu czy zmęczenia - są zdani na wrażliwość i zrozumienie problemu przez architektów, planistów czy ekspertów z zakresu komunikacji, którzy zrozumieją szansę, jaką stwarzają takie czynniki, jak: kontrast i barwa dla aktywności życiowej, dobrego samopoczucia oraz bezpieczeństwa.
Akces niemieckich miast do wspólnej deklaracji z Barcelony - „Miasto i niepełnosprawni” jest dobrą platformą dla popularyzacji na płaszczyźnie komunalnej, przy czynnym udziale regionalnych grup stowarzyszeniowych osób słabowidzących, kształtowania środowisk wzbogaconych w prawidłowe kontrasty i kolorystykę.
Polityczny cel, jakim jest integracja osób z ograniczeniami znajduje odbicie w art. 3 Ustawy Zasadniczej (dot. Konstytucji w Niemczech - przyp. tłumacza). W duchu tego antydyskryminacyjnego nakazu mogą być dopiero teraz wprowadzane w życie wytyczne budowlane, które pomagają unikać późniejszych, często bardzo kosztownych, poprawek i usprawnień.
Budownictwo i planowanie odpowiadające aktualnemu stanowi wiedzy powinny, przynajmniej przy każdym nowym projekcie, kierować się względami i wymaganiami w zakresie kontrastów i kolorystyki. Uwzględnienie na samym początku projektowania tych wymogów, pozwoli na tylko bardzo nieznaczne podwyższenie kosztów inwestycyjnych.

Powrót

Na skróty


Tygrys Dolly z diabelskim rodowodem?

Australijscy naukowcy pokonali już przeszkody na drodze do sklonowania wymarłego tygrysa tasmańskiego - dużego mięsożernego torbacza. Ostatni przedstawiciel tego gatunku zdechł w niewoli w 1936 r. Naukowcom udało się powielić fragmenty DNA tygrysa, które mogą działać w innych żyjących komórkach. Pierwszy sklonowany osobnik powinien urodzić się w 2010 r. Ma powstać poprzez wprowadzenie materiału genetycznego tygrysa tasmańskiego do komórek diabła tasmańskiego (innego torbacza żyjącego na antypodach), pozbawionych własnych informacji genetycznych.
Ciekawe, czy tak sklonowany tygrys zapoluje w przyszłości na swojego „darczyńcę” - diabła tasmańskiego? Gdyby umiał mówić, powiedziałby zapewne: „do diabła z takim interesem!".
(www.retina-forum.pl/ciekawe.html)

Mysi genom

Amerykańscy naukowcy udostępnili opracowaną przez siebie mapę genomu myszy. Okazało się, że genom tych małych zwierzątek wykazuje zdumiewające podobieństwo do genomu człowieka.
Badania prowadzone były w ramach projektu Mouse Genome Sequencing Consortium zrzeszającego naukowców z różnych krajów. Wyniki badań ogłosili jednak Amerykanie z National Human Genome Research Institute.
Nie jest to pierwszy projekt poświęcony badaniu mysiego genomu. Wcześniej dokonała tego prywatna firma Celera Genomics, jednak dostęp do bazy danych jest płatny. National Human Genome Research chce natomiast udostępnić wyniki swoich badań bezpłatnie w Internecie. Naukowcy stwierdzili m.in., że genom myszy jest podobny do ludzkiego - zawierają one zbliżoną liczbę genów - ok. 30 tys. Ludzkie DNA składa się z ok. 3,1 mld par zasad, mysz ma ich 2,7 mld. Człowiek ma 23 pary chromosomów, mysz - 20. Zdaniem naukowców podobieństwa mogą pomóc w zbadaniu funkcji ludzkich genów. Można np. wyłączyć konkretny gen u myszy i zaobserwować, za co odpowiada. Łatwiejsze ma być również opracowanie leków na schorzenia genetyczne występujące u ludzi i myszy.
(www.retina-forum.pl/ciekawe.html)

Powrót


Deklaracja członkowska PSRP
(w formacie PDF - wymagana przeglądarka ACROBAT READER)


Na początek strony


Polskie Stowarzyszenie Retinitis Pigmentosa
00-950 WARSZAWA 1, skr. poczt. 971
PeKaO S.A. XV o/W-wa 10801011-42866-27006-801000-111
Prezes - Małgorzata Pacholec tel. (0-22) 827-21-30
Redakcja Biuletynu RETINA:  Red. nacz. - Jacek Zadrożny,   
Zesp. red.:   Piotr Stanisław Król, Małgorzata Pacholec, Paweł Zadrożny
Adres redakcji Biuletynu "RETINA":
ul. Kacpury 67
04-480 Warszawa